Scena i kostiumy „Niebezpiecznych związków” nastrojami utkane

Scena i kostiumy „Niebezpiecznych związków” nastrojami utkane

Scena i kostiumy „Niebezpiecznych związków” nastrojami utkane

Scena i kostiumy „Niebezpiecznych związków” nastrojami utkane

Fot. Simona Skrebutenaite


Nastrój to tylko jedna z wielu ważnych informacji, jakie przekazują kostiumy i scenografia spektaklu baletowego „Niebezpieczne związki”. O inspiracjach, współpracy z Krzysztofem Pastorem i przygotowaniach do premiery w Operze Nova rozmawiamy z ANNĄ KONTEK - scenografką i kostiumografką, która tworzy dla teatrów muzycznych na całym świecie.

 

To nie pierwsza Pani realizacja z Krzysztofem Pastorem i mam tu na myśli właśnie premierę „Niebezpiecznych związków”, ale z 2019 roku. Jak Państwo poznaliście się, że ta współpraca rozpoczęła się przy spektaklu dla teatru w Ostrawie?

Od Lenki Dřímalovej, kierowniczki baletu Morawsko-Śląskiego Teatru Narodowego, dostałam wiadomość: Anna, zapraszamy. Dla Ostrawy już wcześniej realizowałam spektakle baletowe. Znając mnie tam, zaufali, że dość szybko rozwiniemy współpracę z Krzysztofem Pastorem, z którym od razu skontaktowałam się. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w Teatrze Wielkim w Warszawie  - już wtedy miałam propozycje kostiumów i scenografii do „Niebezpiecznych związków”. Krzysztof w swojej choreografii uwydatnia uczucia, które są tu tak istotne, kontakt między postaciami jest tym najważniejszym elementem. Dlatego ta choreografia nie kończy się na krokach i układach choreograficznych, Krzysztof Pastor zagłębia się w relacje między postaciami, jednocześnie stworzył charakterystyczny ruch i gesty, nawiązujące do epoki rokoko. Jestem zafascynowana pracą Krzysztofa. Uwodzi mnie akcja tańca i niebywałe relacje duchowe i intymne postaci utworu oraz sposób w jaki są one kreowane przez tancerzy. Dla mnie również ważne jest, aby kostiumy określały poszczególne postaci, przekazując widzom informacje o ich relacjach uczuciowych, sytuacji socjalnej, a także wyrażały nastrój momentu. Natchniona utworem stworzyłam trzy wersje kolorystyczne kostiumów dla wszystkich grup tancerzy „Niebezpiecznych związków” - pragnęłam mieć różne propozycje, by wejść w dialog z Krzysztofem Pastorem. To niezwykle istotne, aby kostiumy i scenografia były nie tylko moją wizją, ale żeby choreograf czy reżyser spektaklu również je odczuwał. Wzajemna akceptacja odczuć realizatorów jest bardzo ważna i tutaj nie było żadnych problemów.

Fot. Simona Skrebutenaite

 

Rozumiem, że zgodne wizje artystyczne przełożyły się na fakt, że Krzysztof Pastor ponownie powierzył Pani przygotowanie kostiumów i scenografii - tym razem dla bydgoskiej premiery „Niebezpiecznych związków”.

Mam nadzieję, że tak właśnie było. Dla mnie współpraca z Krzysztofem Pastorem jest niesamowitym przeżyciem, które trudno opisać słowami. Podczas prób delektuję się pracą Krzysztofa z tancerzami, którym oddaje się całkowicie.

 

Jak bardzo na przestrzeni lat i różnych scen teatrów rozwijają się „Niebezpieczne związki”? Pani jako autorka scenografii i kostiumów może porównać chociażby wspomnianą już realizację dla Teatru Narodowego w Ostrawie (2019 r.), a teraz dla Opery Nova w Bydgoszczy (2023 r.).

W bydgoskiej premierze kostiumy utrzymują się w tym samym klimacie, jaki został przez ze mnie stworzony w Ostrawie - kolorystyka jest ta sama, przy czym to nie jest powielenie ani z Rygi, ani z innych wystawień tego spektaklu. Krzysztof Pastor swój autorski balet „Niebezpieczne związki” po raz pierwszy zrealizował w Rydze i to zapis tego spektaklu obejrzałam i wysłuchałam, wyłapując dla siebie wskazówki, w jakiej linii Krzysztof chciałby utrzymać wizualność na scenie i w kostiumach. Chciałam jednak totalnie odmienić skalę barw kostiumów. W każdym utworze istotne dla mnie jest tzw. corps de ballet, czyli duża grupa tancerzy, których odcień kostiumów określa nastrój całego utworu i stanowi tło, na którym - jak w obrazie - wyróżniają się główne postaci. Nie chcąc narzucać choreografowi jednej propozycji, rozrysowałam kostiumy wszystkich solistów i zestawiłam je do wyboru z trzema kolorystycznymi wersjami grupy arystokratek i arystokratów w odcieniach szarego granitu, niebieskiego i butelkowej zieleni. Na scenie w Ostrawie granitowa wersja kostiumów corps de ballet naturalnie komponowała się ze scenografią jakby metalowego wnętrza symbolizującego mocną, nienaruszalną bazę bezwzględnych zasad. Na tle grupy wyróżniają się postaci, których ubiór odwołuje się do symboliki kolorów w naszej kulturze: Markiza de Merteuil - początkowo w kostiumie w odcieniu ciemnego granatu, a później jako jedyna występuje w czerwieni, co podkreśla jej siłę i indywidualność; pobożna madame de Tourvel w odcieniach perłowej bieli i niebieskiego, której postać w pewnym sensie jest symbolem Madonny; cnotliwa Cecile, która tak naprawdę jest żądna i ciekawa przygód, ma suknię w odcieniu pudrowego różu, a wprowadzająca ją na salony matka - w odcieniu lila; z kolei kawaler Danceny w niebieskim kostiumie odróżnia się od starszego i cynicznego Valmonta w czerni. Oczywiście są jeszcze grupy wieśniaczek i wieśniaków w naturalnych, sielankowych odcieniach. Mocnymi kolorami: lila, wina, czarnym odróżniają się kurtyzany. Projektując kostiumy do baletu na dużą scenę, trzeba pamiętać, że widz w odległości kilkudziesięciu metrów, nie jest w stanie zwrócić uwagi na detale, dlatego to kolor i sylwetka postaci są informacjami, które najszybciej trafiają do odbiorcy.

 

Uzupełnieniem kostiumów są makijaże i fryzury. Czy one w jakiś sposób nawiązują do stylu rokoko?

Staramy się, aby jak najmniej wchodzić w sztywne rokokowe fryzury, które charakteryzowała dekoracyjność. Z naturalnych włosów tancerek tworzymy uczesania bez większych upięć, ale za to w formie bardziej wyszukanej niż klasyczny koczek. Klasyczną perukę rokokową użyjemy w przypadku fryzur męskich, przy czym nie będą to białe peruki, ale w naturalnych odcieniach włosów. Loki i kucyki będą tu czytelnym nawiązaniem do okresu historycznego, tancerze nie będą jednak „lalkami” z dawnej epoki, lecz prawdziwymi mężczyznami.

 

Skoro ten świat lawiruje między historią a bliżej nieokreśloną uniwersalną czasoprzestrzenią, to skąd czerpała Pani inspiracje?

Już jako studentka chciałam chłonąć jak najwięcej wiedzy, aby być jak najlepiej przygotowaną do zawodu scenografa w teatrze muzycznym. Dlatego w Helsinkach, oprócz scenografii, studiowałam jednocześnie psychologię i filozofię, potrzebne mi do analizowania projektów, tematów i postaci różnych utworów. Na Akademii Sibeliusa rozwijałam z kolei swoją wiedzę dotyczącą opery i uczyłam się baletu w Akademii Teatralnej. Śpiewałam w chórze uczelni oraz na scenie Fińskiej Opery Narodowej. Jeśli chodzi o inspiracje - gdy pracuję nad utworem związanym z historią, wracam do przestudiowanych okresów sztuki, ale wyłącznie pod kątem interesujących mnie aspektów. Przy pracy nad „Niebezpiecznymi związkami” jak najbardziej interesowała mnie francuska moda rokoko czy postaci jak Madame de Pompadour. Obrazy z tego okresu, barwy, formy - jak najbardziej poiłam się tym wszystkim, choć to nie znaczy, że tworząc kostiumy, rysowałam dokładnie takie, jakie one były kiedyś. Dla tancerek baletu nie mogłam zaprojektować typowych w rokoko ciężkich spódniczek z tafty, zamiast tego zaproponowałam powiewne warstwy jedwabnej organdyny, szyfonu i tiulu, dzięki czemu baletnice w tańcu są niczym piękne motyle. Starałam się wprowadzić linię gorsetu z okresu rokoko, ale i tu stworzyłam własną wersję - zamiast fiszbin i ozdobnych taśm wszyte są sznureczki, dzięki którym gorset zachowuje swoją formę, ale nie jest na tyle sztywny, by krępować ruch tancerki. Różne wersje gorsetów rozrysowałam dla poszczególnych grup i solistek.

Fot. Simona Skrebutenaite

 

Tematyka, jaką poruszają „Niebezpieczne związki” - miłość, pragnienie zemsty, manipulowanie uczuciami - ma wymiar uniwersalny, a scenografia? Czy jest ona uniwersalna, symboliczna, minimalistyczna?...

Szczerzę powiedziawszy, w choreografii „Niebezpiecznych związków” Krzysztofa Pastora jest tak wielki kunszt, że w zasadzie nie potrzeba niczego innego - wystarczyliby mi tylko tancerzy, na których mogłabym skoncentrować swoją uwagę jako widz. Taka też jest moja rola jako scenografa - wspierać przekaz choreografii, nie odciągając koncentracji odbiorców od tego, co jest istotne, a jedynie naprowadzać widzów w odpowiedni nastrój. W tym balecie sceny przechodzą z jednej w drugą i tylko w niektórych momentach jest opuszczana przezroczysta ściana, co jednak nie przerywa toku akcji, wydarzenia widzimy na różnych poziomach lub w różnych tłach. W zasadzie jest ta sama przestrzeń, przezroczyste ściany oddzielają jedne grupy od drugich, a szczelina w ścianie, która jest tłem dla baletu, przemieszczając się, zmienia swoją funkcję i zarazem dynamikę przestrzeni. Gdybyśmy zaczęli fizycznie zmieniać przestrzeń, to dekoncentrowałoby widzów. W momencie, w którym rozmawiamy, trudno mi powiedzieć, jak scena będzie wyglądała finalnie, bo tworzenie w pewnym sensie bardzo abstrakcyjnej scenografii nie zakończyło się na wydaniu poleceń pracowniom Opery Nova, ona cały czas powstaje. W malarni artyści-plastycy stworzyli wspomniane przeze mnie ściany, starając wyczuć moje wyobrażenia i muszę przyznać, że te fragmenty scenografii powiesiłabym sobie w domu, bo po prostu są to niesamowite dzieła sztuki. Do tego dojdzie element ozdobny, nawiązujący do okresu historycznego, jaki nigdy wcześniej nie był stworzony w spektaklu „Niebezpiecznych związków”. W wielu utworach tworzyłam scenografie bardziej rozbudowane w formie, tu jednak nie było takiej potrzeby.

Fot. Simona Skrebutenaite

 

Jaką rolę dla całości kompozycji scenograficznej odgrywa światło? Zaplanowała Pani także projekcje multimedialne.

Światło jest bardzo istotne zwłaszcza w przypadku, kiedy elementy sceny fizycznie nie zmieniają swojej formy, ale ich funkcja ma być różnorodna. Również dla Krzysztofa Pastora jako choreografa światła są ważne, by odpowiednio oddać nastroje w stworzonym przez niego dziele. W bydgoskiej premierze „Niebezpiecznych związków” reżyserią świateł zajmuje się Maciej Igielski, który tworzy, czytając w Krzysztofa i moich myślach. Do tego wprowadziłam projekcje, które nie są realistyczne. Na przykład, zamiast rokokowych żyrandoli salon rozświetli projekcja złotych refleksów świateł i odbicia luster. W salonie zapanuje też wiosna podczas balu, na który przybywa Cecile z matką, ponieważ taki nastrój jest wyczuwalny w muzyce. Z kolei kiedy madame de Tourvel jest w klasztorze, sakralny nastrój nadadzą wizje witraży, jakie następnie zmienią się w słoneczne światło prześwitujące przez zielone liście drzew w przyklasztornym ogrodzie, w którym madame Tourvel  spotyka się z Valmontem i ma miejsce taniec wieśniaków. Przyglądając się chorografii, rozmyślałam nad projekcjami i dokładnie określiłam momenty, kiedy je wprowadzić do skrupulatnie wybranych scen spektaklu, odpowiednio podkreślając nastrój momentu. W czasie prób Ewa Krasucka stworzy finałowe wersje projekcji. 

Fot. Simona Skrebutenaite

 

Premiera „Niebezpiecznych związków” stała się pierwszą okazją do podjęcia przez Panią współpracy z Operą Nova. Jak się Pani u nas pracowało?

W Operze Nova można poczuć się jak w domu. Bardzo serdecznie zostałam tu przyjęta, wszyscy od pierwszej chwili są bardzo pomocni i przyjaźni, mówimy sobie po imieniu jak dobrzy znajomi. Zresztą już pierwszego dnia miałam możliwość spotkać się z praktycznie wszystkimi pracownikami teatru - począwszy od niesamowicie doświadczonego szefa działu technicznego Jarka Jeziorskiego, który udziela trafnych wskazówek w każdym szczególe, poprzez cały sztab montażystów, oświetleniowców, dźwiękowców, ekipy ze stolarni, ślusarni, pracowni malarskiej, krawieckiej, szewskiej, garderób, charakteryzacji… Wszyscy są bardzo solidni, zdolni i niesamowicie doświadczeni zawodowo - wiele osób, że tak powiem, wychowało się w bydgoskiej operze, pracując po 20, 30, 40 lat. Dla mnie to niezwykle cenne móc pracować z ludźmi teatru, którzy są umotywowani do tego, co robią, a w zasadzie tworzą. Opera Nova ma też wyjątkowego dyrektora - Maciej Figas czuwa nad wszystkimi i wszystkim z oddaniem, wyczuciem i poszanowaniem osób tworzących teatr, którego jest także częścią.   

Rozmawiała: Justyna Tota
Więcej o twórczości artystki na stronie: www.annakontek.com/pl